Świat gier komputerowych od lat przyciąga miliony graczy. To branża warta ponad 200 miliardów dolarów rocznie, większa niż kino i muzyka razem wzięte. Nic dziwnego, że psycholodzy zaczęli się nią interesować. W 2018 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oficjalnie dodała „gaming disorder” do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11). Brzmi poważnie? Owszem. Ale czy rzeczywiście powinniśmy traktować granie jako potencjalne zaburzenie psychiczne?
Niektórzy uważają, że to konieczne. Inni mówią, że WHO przesadziła i niepotrzebnie demonizuje graczy. Jak jest naprawdę? Przyjrzyjmy się sprawie. Tyle że oczywiście nie będziemy temu przyglądać się jedynie na bazie gier komputerowych. Zajrzymy też do świata gier online o nieco bardziej uzależniającym charakterze, czyli hazardzie. Sprawdzimy, czy naprawde jest to na tyle niebezpieczne, na ile twierdzą co poniektórzy. Wnioski wysnujemy na sam koniec tekstu, ale to tobie, czytelnikowi, pozostawiamy ostateczny osąd w tej sprawie. Sprawdźmy, co szczególnie przykuwa uwagę w związku z uzależnieniami, zaburzeniami i tak naprawdę czystą zabawą, która to przecież ma leżeć w centrum gier.
Granice między pasją a problemem
Każdy zna kogoś, kto uwielbia gry. Może to być przyjaciel, który nie wychodzi z „Call of Duty”. Może kuzyn, który zarywa noce przy „League of Legends”. Część ludzi potrafi grać godzinami, ale nie ma to wpływu na ich życie. Inni rzeczywiście zaniedbują obowiązki, rodzinę, zdrowie.
Według WHO „gaming disorder” oznacza brak kontroli nad czasem spędzonym na graniu, przedkładanie gier nad inne aktywności i kontynuowanie rozgrywki mimo negatywnych konsekwencji. Ale tu pojawia się pytanie – czy to samo nie dotyczy każdej innej pasji?
Ktoś może spędzać całe dni na siłowni, gotowaniu czy oglądaniu seriali. Czy to oznacza, że jest uzależniony? Gdzie jest granica między zaangażowaniem a patologią? Przeciwnicy diagnozy twierdzą, że WHO wrzuca graczy do jednego worka i nie uwzględnia kontekstu.
Kto naprawdę ma problem?
Statystyki są jednoznaczne – większość graczy to zwykli ludzie, którzy po pracy czy szkole siadają do konsoli lub PC i po prostu dobrze się bawią. Według badań przeprowadzonych przez amerykańską organizację ESA, 65% dorosłych w USA gra w gry. W Europie sytuacja wygląda podobnie.
Ale czy wszyscy są uzależnieni? Oczywiście, że nie. Badania wskazują, że tylko 1-3% graczy może mieć realne problemy z kontrolą swojego hobby. Co ciekawe, u większości z nich istnieją też inne trudności – depresja, lęki czy problemy w rodzinie. Czy to gry są winne, czy raczej ucieczką od rzeczywistości?
Psychologowie podkreślają, że kluczowe jest podejście. Jeśli ktoś gra, bo ma trudności w życiu, to warto zastanowić się nad przyczynami. Ale czy sama gra jest problemem? Tu zdania są podzielone.
Gry hazardowe a uzależnienia – gdzie leży granica?
Kasyno online i zapewniane przez nie automaty do gier to świetna forma rozrywki dla milionów ludzi. Nowoczesne gry kasynowe oferują emocje, strategię i szansę na wygraną, zwłaszcza klasyczne maszyny hazardowe i nowoczesne sloty online. Serwisy takie jak BruceBet zapewniają bezpieczne środowisko dla fanów hazardu online, oferując maszyny hazardowe, gry na żywo oraz atrakcyjny bonus kasynowy i przejrzyste zasady. Jak jednak upewnić się, że gra pozostaje tylko zabawą?
Pasja czy problem: świadome podejście do gry
Hazard, podobnie jak każda inna forma rozrywki, wymaga zdrowego podejścia. Sport, gry komputerowe, a nawet media społecznościowe mogą pochłonąć człowieka na długie godziny. Klucz tkwi w umiejętności kontroli i świadomym zarządzaniu czasem i budżetem. Większość graczy traktuje hazard jako rekreację – okazjonalne spiny na automatach czy partyjkę pokera dla relaksu. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś traci kontrolę i zaczyna traktować grę jako sposób na rozwiązanie problemów finansowych.
Jak cieszyć się hazardem bez ryzyka?
Hazard to jak dobra impreza – jeśli wiesz, kiedy powiedzieć „dość”, zawsze będziesz się dobrze bawić. Kasyna online dobrze o tym wiedzą, dlatego oferują graczom narzędzia, które pomagają utrzymać kontrolę. Możesz ustawić limity depozytów, sprawdzić czas spędzony przy grze, a nawet zrobić sobie przerwę, jeśli czujesz, że emocje biorą górę.
To trochę jak z pizzą – jeden kawałek? Super. Cała pizza? Jeszcze lepiej. Ale jeśli codziennie zjadasz trzy na raz, może warto się zastanowić, czy nie lepiej wrzucić sałatkę. Tak samo jest z grami – umiar to podstawa.
Kasyna coraz częściej przypominają, że gra to rozrywka, a nie sposób na życie. Jeśli zaczynasz traktować ją jak etat, może czas na chwilę oddechu? W końcu hazard ma być frajdą, a nie maratonem po emocjonalnej kolejce górskiej. Grasz dla przyjemności – i właśnie tak powinno pozostać.
Diagnoza, która może zaszkodzić
Niektórzy eksperci obawiają się, że wpisanie „gaming disorder” do klasyfikacji chorób psychiatrycznych może przynieść więcej szkody niż pożytku. Czemu?
- Po pierwsze, może to prowadzić do niepotrzebnej paniki moralnej. Rodzice, którzy nie rozumieją gier, mogą zacząć traktować swoje dzieci jak uzależnionych tylko dlatego, że spędzają przy komputerze więcej czasu, niż im się podoba. W historii już nie raz demonizowano nowe formy rozrywki – kiedyś oskarżano telewizję, komiksy, a nawet rock’n’roll.
- Po drugie, może to utrudnić badania nad rzeczywistymi problemami psychicznymi. Jeśli ktoś ma depresję i dużo gra, to czy powinniśmy leczyć go z gier, czy z depresji? Niebezpieczeństwo polega na tym, że lekarze mogą skupić się na symptomie, a nie na prawdziwym źródle problemu.
- Po trzecie, etykietowanie może prowadzić do stygmatyzacji. Granie to nie tylko rozrywka – to forma społecznego kontaktu, edukacji, a nawet kariery. Miliony ludzi zarabiają na życie jako streamerzy, zawodowi gracze czy twórcy treści gamingowych. Nazywanie ich potencjalnymi pacjentami psychiatrycznymi może być niesprawiedliwe.
Gry jako lekarstwo, a nie problem
Paradoksalnie, gry mogą przynosić więcej korzyści niż szkód. Badania pokazują, że granie rozwija zdolności poznawcze, refleks i kreatywność. Gry strategiczne uczą planowania, a kooperacyjne – współpracy. Wirtualne światy to dla wielu osób jedyne miejsce, gdzie mogą nawiązać kontakty, zwłaszcza dla introwertyków czy osób z zaburzeniami społecznymi.
Co więcej, gry wykorzystywane są w terapii. Powstały specjalne aplikacje pomagające w leczeniu depresji, PTSD czy zaburzeń lękowych. Wiele osób, które cierpią na przewlekłe choroby, odnajduje w grach ulgę i ucieczkę od bólu. Dlatego zamiast demonizować granie, warto spojrzeć na nie szerzej. Zamiast od razu zdiagnozować, lepiej zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w życiu gracza.
Poznajmy wniosek
Czy „gaming disorder” to uzasadniona diagnoza? Zdania są podzielone. Nie da się zaprzeczyć, że niektórzy mogą mieć problem z nadmiernym graniem. Ale czy powinno się to traktować jak chorobę?
Większość graczy nie ma z tym żadnych trudności. Warto więc unikać demonizowania i skupić się na indywidualnym podejściu. Gry nie są wrogiem – mogą być zarówno problemem, jak i rozwiązaniem. Wszystko zależy od tego, jak się je wykorzystuje.